wtorek, 12 czerwca 2012

z biegiem wiatru


Stała przed miłością swojego życia, czując jak z każdym słowem, które wypowiadała, traci kawałek siebie. Z dziwnym spokojem, szepnęła 'Dobrze, że nie wiesz co dzieje się ze mną w nocy, dobrze, że nie przeżywasz tego tak, jak ja, że śpisz i uśmiechasz się bez krzty świadomości, że jest to sztuczne.' Zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał ani jednego słowa. 'Wiedziałeś, że nie przetrwamy, prawda? Od samego początku o tym wiedziałeś. A mimo to pozwoliłeś mi uwierzyć w to, że spełnia się Everest moich marzeń.' Ciągnęła wolno, zmęczona już emocjami. Dotknął jej podbródka, by móc spojrzeć jej w oczy. 'Ale ja wierzyłem.' Mruknął. 'Zawsze wierzyłem w to, że to Ty będziesz 'magikiem' mojego świata.' Przymknął powieki. 'Dawno temu nauczyłem się uciekać. I obiecuję, że jeśli kiedyś wśród biegu wiatru usłyszę Twoje kroki, to się nie zawaham i będę szedł z Tobą ramię w ramię. Ale nie dziś i nie jutro.' Przybliżył się do niej znacząco. 'Słyszę Twoje serce. Lubię, kiedy tak szybko bije.' Uśmiechnął się i zagryzł wargi. 'Patrzysz na mnie ze łzami w oczach. A co jeśli poproszę Cię, żebyś się uśmiechnęła?' Zapytał i musnął ustami jej usta. 'Proszę.' mruknął i sprawił, że świat dziewczyny znów lawirował nad przepaścią. 'A co jeśli nigdy już nie będziemy szli krok w krok?' Zapytała na wdechu, jakby była to wizja końca jej świata. Uśmiechnął się kojąco. 'Przecież miłość zawsze odnajdzie swój bieg.' Szepnął, układając usta w smutnym, tęskniącym uśmiechu.